Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/134

Ta strona została przepisana.

jąc głośno na podróżnych żeby weszli do jaskini.
— Ogień nadto zaczyna dawać blasku, — rzecze do nich skoro weszli, — i mógłby Mingów w ślad za nami sprowadzić; Unkas; spuść zasłonę niech te łotry tylko wszystko, czarno widzą. Nie będziemy mieli takiej wieczerzy, jakiejby major amerykanów królewskich, spodziewać się miał prawo, ale ja widziałem jak całe oddziały tego wojska bardzo były rade kiedy mogły dostać kawał zwierzyny zupełnie surowej i bez żadnej przyprawy. Tu przynajmniej mamy podostatek soli i ogień, który nam zaraz zrobi wyborne pieczyste. Oto kupa szafranowych gałęzi: niech damy usiędą na niej. Nie jest to siedzenie tak wystawne, jak ich mahoniowe krzesła, niema na niém sprężysto pikowanych poduszek, ale za to wydaje zapach lekki i przyjemny. — No przyjacielu nie myśl już o zrzebięciu. Biedne stworzenie wprawdzie nie szkodziło nikomu, ale mo-