Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/149

Ta strona została przepisana.

miłym głosem śpiewane hymny słyszał w kościołach osad. Zwolna oczy jego zaczęły się zwilżać, a przed końcem pieśni bujne łzy strumieniem puściwszy się ze źrzódła, które zdawało się już oschłe na zawsze, płynęły po licach nawykłych tylko do kropel deszczowej wody.
Właśnie kiedy śpiew zniżał się na jeden, z tych cichych i niejakoś konających tonów, które ucho z taką roskoszą chwyta, wrzask jakiś nie ludzki, nie ziemski, rozległszy się w powietrzu,przeniknął nie tylko głębie pieczary, lecz i serca zgromadzonych w niej osob. Martwa cichość nastąpiła po nim; zdawało się, że ten krzyk okropny i nadzwyczajny, zawiesił nawet spadające wody.
— Co to jest takiego? — przemówiła Alina po kilku chwilach oniemienia z przestrachu.
— Co to za wrzask? — zapytał Hejward półgłosem.
Ani strzelec, ani żaden z Indyan nic nie