Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/152

Ta strona została przepisana.

chu żeby udał się z niémi. Unkas otwierając im wyjście, podniosł zasłonę, a kiedy obróciły się podziękować jemu za tę grzeczność, ujrzały Strzelca siedzącego przed gasnącém żarzyskiem, z czołem opartém między dwie dłonie, tak iż można było poznać, ze się zastanawiał nad tym niepojętym krzykiem, co niespodzianie przerwał im modlitwy wieczorne.
Hejward wziął zapaloną gałąź sosnową, przez ważkie przejście wszedł do drugiej jaskini i utkwiwszy ją w ten sposob, aby mogła palić się dalej, po raz pierwszy od wyjazdu z okopów twierdzy Edwarda, znalazł się sam na sam ze swojemi towarzyszkami.
— Nie porzucaj nas Dunkanie, — rzecze Alina. — Nie podobna żebyśmy w takiém jak to miejscu o śnie pomyślały, kiedy ten krzyk straszliwy, jeszcze i teraz odzywa się nam w uszach.
— Obaczmy naprzód, — odpowiedział Hej-