Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/158

Ta strona została przepisana.

bym siebie, za nieposłusznego woli Nieba, gdybym siedział zagrzebany w jaskini, kiedy powietrze taką przestrogę przynosi. Ten niedołęga nawet co całe życie śpiewa tylko, wzruszył się tym głosem i powiada, że gotów stanąć do bitwy. Gdybyż to chodziło o bitwę, to nam wszystkim nie nowina i prędko poradzilibyśmy sobie, lecz powiadają, że kiedy taki krzyk rozchodzi się między niebem a ziemią, wcale inna to wojna.
— Jeżeli nie grożą nam niebespieczenstwa inne prócz pochodzących z przyczyn nadprzyrodzonych; nie mamy się czego trwożyć, — rzecze Kora śmiała, — ale czy jesteś pewny, że nieprzyjaciele nasi nie wymyślili jakiego nowego sposobu, aby nas przerazić, i przezto zwycięstwo ułatwić sobie?
— Pani, — odpowie strzelec tonem uroczystym, — trzydzieści lat przysłuchiwałem się Wszystkim głosom jakie tylko w lasach usłyszeć można, a przysłuchiwałem się tak