Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/179

Ta strona została przepisana.

rzemiosła, robiąc strzelby myśliwskie i te cacka co nazywają pistoletami olstro.
Przerwał mu Unkas cichém wykrzyknieniem swojego narodu: Hug! Hug!
— Widzę, widzę ich dobrze, — odpowiedział Sokole Oko; — zabierają się włazić na skałę, inaczej nie pokazaliby z wody czerwonych swoich piersi. Dobrze więc, niech tu idą, — dodał opatrując na nowo podsypkę i krzemień. — Pierwszemu co się posunie naprzód, zajrzy śmierć w oczy, chociażby to sam Montkalm był nawet.
Tymczasem czterej dzicy wyszli na wyspę wśród straszliwego wycia, które odezwało się w przyległym lesie. Hejward umierał z chęci wyskoczenia na ich spotkanie, lecz widząc stalą spokojność towarzyszów pohamował swą niecierpliwość. Skoro dzicy wdarli się po głazach i z przeraźliwym wrzaskiem zaczęli zbliżać się do śrzodka wyspy, rusznica strzelca powoli wysunęła się z pomiędzy sosen, rozległ się