Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/196

Ta strona została przepisana.

swoję broń nie przydatną na nic. Oto trzy strzelby najlepsze ze wszystkich jakie są w tych lasach, tyle warte teraz, co spróchniałe polana, albo zrzucone rogi daniela.
— I cóż mamy począć teraz? — zapytał Hejward nie ulegając zwątpieniu, i chcąc dowiedzieć się czy nie zostawał jeszcze śrzodek jaki; — co będzie z nami?
Strzelec odpowiedział mu tylko oprowadzeniem ręki koło głowy w sposób tak dobitny, że nie trzeba było słów na wytłumaczenie co to znaczyło.
— Nie jesteśmy jeszcze przyprowadzeni do tej ostateczności, — rzecze major, — możemy bronić się w jaskini, możemy niepozwolić im wysiąść na brzeg.
— I czémeż? — spokojnie zapytał Sokole Oko; — strzałami Unkasa? łzami kobiet? Nie, nie, nie czas już myśleć o obronie. Jesteś młody, jesteś bogaty, masz przyjaciół, wiem że przy tém wszystkiém gorzko jest umierać; ale, — dodał pogląda-