Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/200

Ta strona została przepisana.

fię umrzeć, jak powinien umierać biały: bez obelg w ustach, bez goryczy w sercu.
— I dla czegóż umrzeć? — rzecze przystępując do niego Kora, — droga wolna wam teraz, a zapewne potraficie wpław przebyć rzekę. Uciekajcie do lasu, który dopiero opuścili nieprzyjaciele nasi, i proście nieba o pomoc. Idźcie poczciwi ludzie, i tak już zbyt wiele narażaliście się dla nas; nie trzymajcie się dłużej nieszczęśliwego losu naszego!
— Nie znasz Pani Irokanów, jeżeli sądzisz że nic czatują na wszystkich ścieżkach, wiodących w głąb lasu, — odpowiedział Sokole Oko, a potém dodał w prostocie ducha: — Prawda, że puszczając się tylko bez oporu z pędem wody, wkrótce bylibyśmy dalej, niż ich kule i nawet głosy dosięgnąć mogą.
— Czegóż się więc opóźniać? — zawołała Kora, — rzucajcie się do rzeki, nie pomnażajcie liczby ofiar dla nieprzyjaciół bez litości.
— Nie, — rzecze strzelec dumnie poglą-