Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/204

Ta strona została przepisana.

choćby mu przyszło na koniec świata iść za wami.
Wziął potém rękę Kory, uścisnął ją czule, podniósł z ziemi swoję strzelbę, popatrzył na nię boleśnie, i starannie schowawszy pod krzakiem, poszedł ku brzegowi w prost do miejsca obranego przez Szyngaszguka. Tu zatrzymał się jeszcze, jakby niepewny co miał począć i oglądając się na Około z twarzą zmartwioną, zawołał:
— Gdyby mi został ten rożek prochu, nigdybym nie poniósł takiej hańby! — To rzekłszy, rzucił się do rzeki i podobnież jak Mohikan znikł niebawem.
Wszystkie oczy zwróciły się wtedy na Unkasa, który najspokojniej stał oparty o skałę. Po niejakim milczeniu Kora ukazując mu rzekę, odezwała się do niego:
— Widzisz, ze twoi przyjaciele uszli nie postrzeżeni i zapewne już są bezpieczni teraz; czego się ociągasz iśdź za nimi?
— Unkas chce tu pozostać, — odpowiedział