Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/205

Ta strona została przepisana.

młodzieniec złą angielszczyzną, lecz najmilszym głosem.
— Żeby powiększyć okropność naszej niewoli i zmniejszyć nadzieję ratunku? — zawołała Kora spuszczając oczy przed pałającym wzrokiem młodego Indyanina. — Uchodź szlachetny młodzieńcze, — mówiła dalej, może i z tajemnym uczuciem władzy jaką miała nad nim; — uchodź i bądź najzaufańszym moim posłańcem. Spiesz do mojego ojca, powiedz mu ze prosiemy jego żeby tobie powierzył śrzodki wyrwania nas z niewoli. Spiesz natychmiast, proszę, błagam cię o to!
Spokojna i łagodna twarz Unkasa oblekła się ponurym smutkiem, lecz nie ociągał się dłużej. Trzema susami przyskoczył nad brzeg skały, rzucił się do wody i skrył się w nurtach przed śledzącemi go oczyma. W chwilę potém, wynurzył głowę na śrzodku bystrej rzeki i zaraz znowu znikł w oddaleniu.
Trzy te próby szczęścia, pomyślne jak się