Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/209

Ta strona została przepisana.

smutnym końcu niebezpiecznej ich wyprawy. Ale próżno nadstawiał ucha, ostatni ślad jego towarzyszów zniknął z Unkasem.
Wśród tak bolesnej wątpliwości, ni© pomnąc na wszystkie przestrogi strzelca dawane mu podczas bitwy, bez namysłu poszedł nad brzeg skały, lecz i tu z niczego nie mógł poznać, ani czy przyjaciele zostali ocaleni, ani czy nieprzyjaciele zbliżają się, lub gdzie w okolicach są ukryci. Zdawało się, ze nadbrzeżne lasy znowu opuściło wszystko, cokolwiek cieszyło się życiem. Zamiast wrzawy przed chwilą rozlegającej się po nich, szumiał już tylko głuchy szmer wody. Ptak drapieżny, co siedząc nie daleko na uschłej jedlinie, spokojnie przypatrywał się bitwie, rozwinął teraz skrzydła i ogromne w powietrzu zakreślając koła, upatrywał pastwy dla siebie; a sojka, której głos wrzaskliwy zagłuszały wycia dzikich, zaczęła krzyczeć znowu, jakby z radości, ze zostawiono jej posiadłość dziedzicznych pust-