Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/221

Ta strona została przepisana.

odkryto drugiej. Myśl ta rzuciła go w rozpacz: przyskoczył do zasłony i zbliżył oka do szpary otworzonej przypadkiem, chcąc zobaczyć gdzie się obracali dzicy.
Na sięgnienie ręką od niego stał Indyanin olbrzymiego wzrostu i głosem brzmiącym dawał, jak się zdawało, rozkazy innym. Nieco dalej mnóstwo Huronow z największą ścisłością przetrząsało wszystkie zakątki jaskini pierwszej. Krew z rany Dawida zafarbowała kilka gałązek na kupie szafranu gdzie przed chwilą leżał. Dzicy postrzegłszy to wydali okrzyk radości, podobny do zawycia całej psiarni, kiedy jeden gończy wpadnie na trop stracony. Zaraz przyskoczyli wszyscy i w nadziei że już znajdą nieprzyjaciela, oddawna będącego przedmiotem ich nienawiści i obawy, zaczęli rozgrzebywać gałęzie i dla uprzątnienia zawady wyrzucać je na przestrzeń dzielącą dwie pieczary. Jeden wojownik dzikiej i srogiej twarzy zbliżył się do wodza z garstką sza-