Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/252

Ta strona została przepisana.

spójrzeniem, iż Kora zupełnie straciła chęć zostawiania po sobie znaków przechodu.
Slady kopyt zostawały wprawdzie, ale ponieważ obie gromady Huronów prowadziły po parę koni, to bardziej mogło w błąd wprawić, niżeli oświecić śpieszących na pomoc.
Hejward nieraz chciał zawołać na przewodnika i znowu go nakłaniać, lecz ponura i zimna twarz dzikiego zawsze mu odbierała odwagę. Przez całą drogę Magua nie przemówił ani słowa, zaledwo nawet dwa lub trzy razy obejrzał się na idących za nim. Patrząc tylko na słońce, albo może radząc się tych znaków, co samym dzikim są wiadome, szedł bez zastanowienia, bez namysłu i prawie w kierunku prostym przez ogromne lasy, przecięte mnóstwem dolin, wzgórków, rzek i strumieni. Czy ścieżka była ubita, czy ledwo znaczna, czy nakoniec ginęła zupełnie, ruszał równie prędkim i pewnym krokiem. Zdawało się nawet że był