Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/320

Ta strona została przepisana.

Hejward widząc, że przewodnik nie żartem zabierał się do popasu, radził towarzyszkom pozsiadać z koni i umieścić się w cieniu na trawie, a kiedy przygotowania kuchenne szły swoim porządkiem, zbliżył się do strzelca, chcąc zaspokoić ciekawość, jakim szczęśliwym trafem trzej przyjaciele tak w porę przybyli na ratunek.
— Jak się to stało, mój zacny przyjacielu, — rzecze, — żeśmy się znowu zobaczyli tak prędko, i ze nie przyprowadziliście pomocy z twierdzy Edwarda?
— Gdybyśmy przepłynęli zakręt rzeki, przyszlibyśmy w porę na pokrycie liśćmi ciał waszych, ale zapóźno na ocalenie włosów. Zamiast więc cośmy mieli daremnie tracić czas i siły biegle do twierdzy, woleliśmy zrobić zasadzkę nad brzegiem i śledzić kroki Huronów.
— Widzieliście zatem wszystko co się działo?