Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/326

Ta strona została przepisana.

znaki kopyt, a w górze jedna gałązka złamana tak wysoko, że chyba człowiek na konia mógł jej dosięgnąć, kiedy tymczasem niższe pokruszone i potarte zapewne przez pieszego, dały nam do zrozumienia, iż jeden z tych chytrych łotrów chcąc zatrzeć ślad uczyniony przez którąkolwiek z swych branek, pogniotł i porozchylał gałęzie, jak gdyby dzikie źwierze przeciskało się tędy.
— Nie omyliła was przezorność; to wszystko właśnie tak było.
— Nie potrzeba na to przezorności szczególniejszej; łatwiej to poznać niż chód konia zauważać. Przyszło mi wtenczas na myśl, że Mingowie udadzą się do tego zrzódła, bo ci zbójcy znają dobrze własność tej wody.
— Czy więc to zrzódło tak jest głośne? — zapytał Hejward z większą uwagą przypatrując się samotnej dolinie i zrzódłu otoczonemu ziemią brunatną.
— Mało jest czerwonych, którzyby w po-