Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/330

Ta strona została przepisana.

znaków wiadomych jemu tylko; szedł ciągle jednostajnym krokiem i nigdy nie zatrzymywał się dla namysłu. Dosyć mu było w szybkim przechodzie rzucić wzrok na pień mchem porosły, podnieść oczy na słońce zbliżone do poziomu, lub spojrzeć nabieg strumienia, żeby się zapewnie, iż nie błądził. Tymczasem żywa zieloność lasów w miarę ubywającego światła, zmieniała się nieznacznie w czarność posępną.
Kiedy dwie siostry starały się jeszcze przez gęste drzew gałęzie dojrzeć choć jeden promyk słońca, które nad zachodniemi górami tonęło w gruby obłok, ukraszony najżywszą barwą purpury i złota, strzelec zatrzymał się nagle i obrócił się do idących za nim.
— O to, — rzecze wskazując ręką na zachód, — znak od przyrodzenia człowiekowi dany, kiedy powinien posiłku i spoczynku szukać. Mądrzejby on robił, gdyby zawsze go słuchał, naśladując w tém ptaki i