Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/342

Ta strona została przepisana.

gwiazdy, rozróżniał jeszcze dwóch towarzyszów rozciągniętych na ziemi i Szyngaszguka stojącego pod lasem tak bez ruchu, jak drzewo o które był oparty; lecz w miarę przybywających cieniów nocy, wzrok jego zaczął ćmie się co raz bardziej. Wkrótce spadły ociężałe powieki i zdawało mu się ze przez lekką zasłonę patrzy na gwiazdy. W tym stanie jednak, słyszał łagodny oddech towarzyszek śpiących o kilka kroków za nim, szmer liści poruszanych od wiatru i żałobny krzyk sowy. Niekiedy gwałtem otworzywszy oczy, wlepiał je w krzak niedaleki i po chwili znowu mimowolnie zamykał, sądząc ze widział swojego towarzysza bezsenności. Nakoniec głowa jego skłoniła się na ramię, ramię oparło się o ziemię, słowem zasnął smaczno i śnił że jest rycerzem błędnym, ze stoi na straży przy namiocie księżniczki wybawionej przez się, że pewno pozyska jej łaskawe względy za taką gorliwość i czujność.