Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/343

Ta strona została przepisana.

Jak długo zostawał w tych słodkich marzeniach, tego i sam nie mógł powiedzieć nigdy, to pewna tylko, że spał bardzo spokojnie, i kto wie kiedyby się obudził, gdyby nie poczuł dotknięcia obcej ręki. Przestraszony tym hasłem, w oka mgnieniu stanął na nogach, zaledwo niewyraźnie pamiętając o tém, co postanawiał z wieczora.
— Kto tu? — zawołał chwytając się do szpady; — przyjaciel, czy nie?
— Przyjaciel, — odpowiedział Szyngaszguk pocichu i ukazując mu palcem promień króla nocy świecący ukośnie przez drzewa, dodał złą angielszczyzną: — Księżyc już przyszedł; twierdza człowieka białego jeszcze daleko, bardzo daleko. Trzeba iść póki sen zamyka oboje oczu Francuza.
— Słusznie mówisz, — rzecze major, — obudź twoich przyjaciół i posiodłaj konie, a ja tymczasem powiem kobietom, żeby się przygotowały do podróży.
Już my nie śpiemy, Duukanie, — odezwał