kas, wprowadź konie do twierdzy, i państwo schrońcie się w niej takie. Jakkolwiek stary to łom, zawsze jednak siaka taka zasłona; te ściany oswojono z ogniem ręcznej broni.
Usłuchano go natychmiast. Mohikanie wprowadzili konie do budynku. Kobiéty z Dawidem weszły za nimi i siedziały jak najciszej.
Tymczasem szelest zbliżył się znacznie i można już było niewątpliwie rozpoznać chód człowieczy; a wkrótce dały się słyszeć głosy ludzi, zwołujących się po indyjsku.
Strzelec przyłożywszy usta do ucha Hejwarda szepnął mu, ze z języka poznaje Huronów. Kiedy przyszli na miejsce, gdzie konie weszły w gęste zarośle, widocznie zmięszali się nie znajdując dalszego śladu.
Jak się zdawało z liczby głosów, było ich ze dwudziestu, i wszyscy razem dawali zdanie w którą stronę wziąść się nalepy.
— Łotry wiedzą że nas nie wielu, —
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/347
Ta strona została przepisana.