Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/348

Ta strona została przepisana.

rzecze strzelec, wyglądając spólnie z Hejwardem przez szparę, między pniami dwóch drzew zbliżonych; — inaczej czybyto rozprawiali oni napróżno jak skwawy? Słuchaj pan, ktoby pomyślił, że każdy z nich ma dwa języki a jedne tylko nogę.
Hejward zawsze odważny, a niekiedy nawet zuchwały do potyczek, w chwili dręczącej niespokojności nie mógł odpowiedzieć towarzyszowi ani słowa. Ścisnął tylko strzelbę w ręku i zbliżył bardziej oko do szczeliny, jak gdyby śrzód nocy i gęstego lasu chciał równie widzieć jak słyszał Huronów.
W tém dzicy umilkli i jeden tylko, wódz zapewne, mówił jeszcze czas niejakiś poważnym i rozkazującym głosem. W kilka chwil potém szelest liści i trzask gałęzi oznajmił, że Huronowie na wszystkie strony rozeszli się szukać utraconego śladu. Szczęściem, blask księżyca, słabo oświecający dolinę, nie przenikał we wnątrz gęstej pu-