Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/352

Ta strona została przepisana.

chodzące mary pogrzebionych tu nieboszczyków, i swoją drogą ostróżnie powrócili do lasu.
Sokole Oko opuścił rusznicę kolbą na ziemię i odetchnął mocno, jak gdyby przez ostróżność dech wstrzymując czuł wielką potrzebę świeżego powietrza.
— Tak, — rzecze — szanują oni umarłych i to im, a może i nam samym, ocaliło teraz życie.
Hejward nic nie odpowiedział na to: cała jego uwaga zajęta była Huronami, których chociaż nie widział, ale jeszcze słyszał niedaleko. W krótce można było poznać, że się wszyscy zgromadzili i z powagą indyjską słuchali ich opowiadania. Po kilku minutach mniej gwarliwej niż pierwsza rozmowy, ruszyli z miejsca: tentent ich kroków oddalał się nieznacznie i nakoniec zniknął w głębi lasu; Strzelec czekał jednak nim Szyngaszguk nie dał znaku że już są zupełnie bezpiecz-