ward i dwie siostry ciągle mając na myśli dzikich swych nieprzyjaciół słuchali z natężeniem, czy jakikolwiek szelest nie zapowiada ich przybycia; ale zdawało, się że ogromna przestrzeń lasów w wiecznej cichości pogrążona była. Ptaków, źwierząt i ludzi, jeśli w tej pustyni znajdowali się jacy, równie głęboki sen ogarniał. Raz tylko wiatr przyniósł oddalony szmer strumyka, lecz tego było dosyć: przewodnicy nie wahając się dłużej zwrócili się w tę stronę.
Przybywszy nad brzeg rzeczki, Sokole Oko zatrzymał się znowu i po krótkiej naradzie z dwóma towarzyszami swémi, zalecił Hejwardowi i Gammie zdjąć obuwie, a sam podobnie jak Mohikanie zrzuciwszy mokkasiny, wszedł do wody i kazał konie wprowadzić za sobą. Tak, dla zatarcia śladów, idąc więcej godziny korytem płytkiego strumyka, przebrnęli na drugą stronę, kiedy już xiężyc krył się pod czarną chmurę, opasującą zachodni brzeg widokręgu. Lecz tu
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/355
Ta strona została przepisana.