Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/356

Ta strona została przepisana.

znowu okolice były znajome strzelcowi; bez zastanowienia i namysłu szedł równie prędko jak śmiało.
Droga, coraz bardziej nierówna, prowadziła między dwa pasma gór, tak zbliżające się z obu stron, ze podróżni ujrzeli się na koniec w ciasnym wąwozie. Sokole Oko zatrzymał się tutaj i czekał póki nie nad% ciągnęła cała gromada, a potem rzekł ostróżnym i uroczystym głosem:
— Nic trudnego znać ścieszki i strumyki pustyni, ale kto wie, może i całe wojsko obozuje za temi górami.
— To więc niedaleko już do William Henryka? — zapytał major skwapliwie.
— Jeszcze mamy porządny kawał drogi; lecz najtrudniejsza rzecz zgadnąć, jak i kędy wnijśdź do twierdzy. Patrz pan, — dodał ukazując między drzewami gładką powierzchnię wody, w której odbijały się gwiazdy, — oto jest staw krwi. Nie tylko często prze-