Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/372

Ta strona została przepisana.

lał ze je wydają liczne kominy miasteczka ukrytego w puszczy; wyziewy bowiem innych miejsc nizkich i bagnistych w grubych massach ciążyły ku ziemi. Jeden tylko obłoczek, jak śnieg biały, ulatywał właśnie nad wodami stawem krwi zwanemi.
W południowej, albo raczej w południowo zachodniej stronie widać było sypane z ziemi waty i nizkie budowy twierdzy William Henryka. Podstawy dwóch baszt naczelnych oblewało jezioro; do innych ścian warowni broniły przystępu szerokie na bagnach rowy. Za przestworem wytrzebionym koło szańców, gdzie tylko wzrok niewybiegał pasmem wód gładkich, lub nie opierał się na stromych bokach skał górujących nad najwyższe drzewa, wszędzie spotykał zieloną powierzchnię lasów.
Przed bramami warowni stało kilka straży zważających wszystkie poruszenia nieprzyjaciół; a wewnątrz jej nawet, u drzwi obwachu można było widzieć żołnierzy