Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/374

Ta strona została przepisana.

uczuciem przeglądali okolicę, jakby kartę jaką rozwiniętą pod niemi, grzmot dział podniosł się z doliny i przebiegając od echa do echa, rozległ się po górach wschodnich.
— Już światło dnia i tam dochodzić zaczyna, — rzecze strzelec z krwią najzimniejszą. — Ci, co powstawali raniej, hukiem dział chcą zbudzić ospałych. Spóźniliśmy się kilku godzinami; Montkalm rozpuścił po lasach przeklętych Irokanów swoich.
— Widocznie przypuszczono szturm do twierdzy, — odpowiedział Hejward, — ale czy nie mamy, czy nie możemy probować przynajmniej jakiego sposobu, żeby wejśdź do niej? Cokolwiek bądź, lepiej dostać się W niewolą Francuzów, niżeli wpaśdź w ręce Indyan.
— Patrz pan, jak kula roztrzaskała węgieł domu, gdzie komendant mieszka! — zawołał Sokole Oko, zapominając się że to mówił przed córkami Munra. — O! Francuzi dobrze umieją wyrychtować armatę i choćby mur