Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/384

Ta strona została przepisana.

ni tylko o kilkanaście kroków za nimi naczelnik ścigających.
Lecz w tejże chwili, gło9 mocny tonem rozkazującym zawołał przed nimi na wierzchołku baszty:
— Na miejsce, bracia! Czekajcie póki się nieprzyjaciel nie ukaże, a potem strzelajcie po za ziemi!
— Mój ojcze! mój ojcze! — odezwał się w mgle głos niewieści; — to my, Alina, Kora! Ratuj swoje córki!
— Stójcie! — zawołał znowu na baszcie głos męzki, z całą niespokojnością ojcowskiego przywiązania; — to one! Bóg wraca mi dzieci! Otworzyć furtkę! Prędzej za wały, waleczni bracia! ale nie dawajcie ognia; attak na bagnety!
— Wędrowcy nasi byli przy samej furtce prawie, kiedy skrzypnęły zardzawiałe jej zawiasy i wybiegł długi szereg żołnierzy w czerwonych mundurach. Dunkan poznawszy swój batalion, oddał Alinę w ręce Da-