Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/434

Ta strona została przepisana.

ufności, rzucił okiem w koło równiny i nie bez strwożenia się postrzegł pod lasem liczne gromady dzikich, ciekawie przypatrujących się rozmowie naczelników.
— Pan Montkalm łatwo uzna różnicę naszego położenia, — rzecze z niejakiemś pomieszaniem Wskazując mu hordy sprzymierzeńców jego. — Oddalając nasz konwoj zdalibyśmy się na łaskę najniebezpieczniejszych nieprzyjaciół.
— Mój panie, — rzecze Montkalm dobitnie, i kładąc rękę na sercu; — zaręczam pana słowem honoru szlachcica francuzkiego, zdaje się że tego dosyć.
— Aż nadto dosyć, — odpowiedział Dunkan, a potém odwróciwszy się do oficera dowodzącego konwojem, dodał: — Proszę cofnąć się, żebyśmy mogli rozmawiać niesłyszani, i czekać dalszych rozkazów.
Ponieważ cała ta rozmowa odbywała się po francuzku, Munro nie rozumiał ani sło-