Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/449

Ta strona została przepisana.

wody, lecz razem różny od łoskotu fali, i w tymże czasie dawał się słyszeć stuk czółen uderzających się jedno o drugie. Po chwili, ciemna postać Indyanina zwolna podniósłszy się nad wodą, cicho wystąpiła na brzeg, zbliżyła się do tego samego drzewa, i wnet oficer postrzegł koniec strzelby skierowany ku baszcie, a nim dziki zdołał wystrzelić, już ręka jego była na zamku.
Indyanin tak niespodziewanym sposobem zawiedziony w swoim podłym i zdradzieckim zamiarze, wydał głos podziwienia. Oficer nic nie mówiąc wziął go za ramię i odprowadził z miejsca, gdzie rozmowa mogłaby dla obu bydź niebezpieczną. Kiedy już byli dosyć daleko, rozsłonił płaszcz, pokazał swój mundur z krzyżem Świętego Ludwika na piersiach i dawszy się poznać dzikiemu że był Montkalmem, rzekł do niego surowie:
— Co to miało znaczyć? Mój syn czy nie wie, że jego ojcowie Kanadyjscy zakopali siekierę wojny z Anglikami?