Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/452

Ta strona została przepisana.

z gorzkim uśmiechem; — niech ojciec Magui, pozwoli jemu swojej ręki.
Montkalm wiedząc ze dla utrzymania wziętości jaką miał u narodów dzikich, więcej trzeba było ulegać niż używać władzy, podał mu rękę chociaż ze wstrętem. Magua chwycił ją i przyłożywszy palec jenerała do głębokiej blizny w śrzodku swoich piersi, zapytał tonem tryumfującym:
— Czy mój ojciec poznaje co to jest takiego?
— Któryżby wojownik tego nie poznał? Jest to znak od ołowianej kuli.
— A to? — rzekł potem Indyanin pokazując mu nagie swe plecy; gdyż prócz pasa i mokkasinów nie miał innej odzieży.
— To? Któż to tak nielitościwie skrzywdził mojego syna?
— Magua miał bardzo twardą pościel w wigwamach Anglików, i od niej te znaki.
Dziki znowu uśmiechnął się gorzko, lecz uśmiech ten nie skrył zajadłości barbarzyńskiej. Nakoniec pohamowawszy wzruszenie,