Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/466

Ta strona została przepisana.

mady krokiem nierównym dążące za Wojskiem, gdzie także byli i opoźnieni żołnierze, mimo surowy zakaz wydalania się z szeregów: dzicy ci atoli, mieli powierzchowność spokojnych, lubo ponurych widzów.
Kiedy już przednia straż prowadzona przez Hejwarda weszła do lasu i powoli znikała z oczu, rozruch swarliwy w gromadzie niedalekiej od kobiet zwrócił uwagę Kory. Jakiś żołnierz z wojsk prowincyonalnych, za karę nieposłuszeństwa, został zagrożony utratą ciężaru, który opóźniał jego kroki. Jeden Indyanin chciał mu odebrać manatki: Amerykanin był silny i nie gotów bez oporu zrzec się własności: wszczęła się więc zwada, a wkrótce i bitwa powszechna. Sto dzikich jakby cudownie zjawiło się na tém miejscu, gdzie tylko co, ledwo dziesiątek ich było, i kiedy ci wspierali napastnika, a Amerykanie bronili towarzysza, Kora postrzegła Maguę z całą mocą swojej wymowy zdradliwej przemawia-