Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/48

Ta strona została przepisana.

się zatrzymał; pewno ścieszka, którą jechać mamy, jest tu gdzieś niedaleko.
W samej rzeczy tak było jak się Hejward domyślał. Kiedy się podróżni zbliżyli do lasu ciągnącego się po za gościńcem, Indyanin ręką wskazał im ścieszkę idącą w głąb puszczy, i tak wązką, że dwie osoby nie mogły jechać obok.
— Otoż i nasza droga, — rzecze major ścicha — Nie trzeba okazywać najmniejszej nieufności, bo przez to niebezpieczeństwa urojone mogłyby się na rzeczywiste zamienić.
— Jak myślisz, Koro? zapytała Alina przejęta trwogą: chociaż może przykro, ale czy nie byłoby bezpieczniej jechać za wojskiem?
— Nie znając zwyczaju dzikich, odezwał się Hejward, nie wiesz, Alino, gdzie większe niebezpieczeństwo czeka. Jeżeli nieprzyjaciel stanął na końcu gościńca, o czem wątpię, ponieważ wysłane zwiady nic podobnego nie doniosły, oni rozciągną się po bokach,