Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/495

Ta strona została przepisana.

zwać mnożeniem śmierci. Zwycięzcy odeszli zburzywszy nawet szańce własnego obozu. Kilka tylko szałasów żołnierskich ukazywało jego stanowisko; wnętrze twierdzy oddano na pastwę płomieniom, wały wysadzono na powietrze; armaty jedne uwieziono, drugie zagwżdżono łub wyłamano ż lawet. Słowem, nieład i zniszczeli i przedstawiały się wszędy; oko nic postrzegać nie mogło, prócz zwalisk dymiących się jeszcze i nieco dalej wielu set niepogrzebionych trupów, między którymi było już kilka napoczętych od zwierząt i ptaków drapieżnych.
Sama nawet pora roku, zdawała się równie zmienioną zupełnie. Grube obłoki przejmowały ciepło i światło słoneczne i mgły, co niegdyś wznosząc się nad góry ulatywały ku północy, teraz całą wściekłością uraganu odparte na południe, rozwlekły całun posępny i przyniosły prawie listopadowe zimno. Nie widać już było na