Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/496

Ta strona została przepisana.

Horykanie mnóstwa żeglujących łódek; fale tylko biły gwałtownie o brzeg południowy, jak gdyby chciały piaskom wyrzucić brudne swe piany. Przezroczystość wody atoli, mogła bydź jeszcze godna podziwienia, chociaż nieodbijało się w niej nic więcej, prócz szarej chmury pokrywającej całe niebo. Z cichém i mglistém powietrzem znikł ten wdzięk szczególny, co przed kilku dniami łagodził widok nieuprawnych i dzikich okolic, a wiatr północny szumnie dmący wzdłuż plosy jeziora, nie przynosił ni dla oka, ni dla wyobraźni żadnego przedmiotu zdolnego zająć je na chwilę.
Wichry wysmaliły trawę, jak gdyby płomień przebiegł równinę. Tylko gdzie nie gdzie wznosiła się kępa zielona, zapowiadając niby przyszłą żyzność ziemi, świeżo napojonej krwią ludzką. Całe to ustronie tak wdzięczne pod pięknem, niebem i w przyjemnej perze, teraz wysta-