Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/500

Ta strona została przepisana.

na nie wzrok ukradkiem. Lecz starszy Indyanin niedostępny tej słabości, krokiem śmiałym i pewnym przechodził między gromadami trupów, z twarzą tak spokojną, iż łatwo dawało się widzieć, że ma nie nowina była patrzeć na podobne obrazy.
Uczucia białych także, aczkolwiek wszystkich trzech równie bolesne, w różnych piętnowały się cechach. Piérwszy z nich, chociaż jego postawa marsowa, włos wiekiem zbielony i marszczki na wyniosłem czole, świadczyły że był oswojony od dawna z okropnemi następstwami wojny; nie wstydził się jęczeć głośno, skoro jaki ślad nadzwyczajnego okrócieństwa uderzył go w oczy. Młody jego towarzysz wzdrygał się przejęty zgrozą, lecz żeby tém mocniej nie rozdrażniać czułości w starcu, usiłował uśmierzać siebie. Trzeci tylko, jakby straż tylna idący za nimi, swobodnie i bez wszelkiego względu oddawał się swoim wzrucszeniom. Żaden rys nie zmienił się na je-