Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/503

Ta strona została przepisana.

pli krwi indyjskiej nie mam w mych żyłach, muszę jednak powiedzieć teraz w obliczu nieba i Stwórcy panującego i nad tą pustynią, że byleby który z tych łotrów Francuzów, co dopuścili takiej rzezi, ukazał się mnie w mecie, o to ta strzelba niezaniedba spełnić swojej powinności, póki tylko skałka będzie dawać ognia a iskra proch zapalać. Niech sobie noża i tomahawku używają ci, którzy z natury mają zręczność do nich. Cóż mówisz, Szyngaszguku, — dodał po delawarsku, — ci Huronowie czerwoni, czy będą przed swoimi skwawami chełpili się z tego dzieła, podczas wielkich śniegów?
Błyskawica gniewu mignęła na twarzy Mohikana: wyciągnął nóż swój do połowy z pochew, lecz wnet odwróciwszy oczy przybrał znowu taką spokojność, jak gdyby nic go nie obchodziło.
— Montkalmie! Montkalmie! — mówił dalej zawzięty strzelec głosem pełnym mo-