Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/507

Ta strona została przepisana.

ny, sprowadziły do niego resztę towarzyszów.
— Moja córka! — zawołał Munro głosem, przerywanym; — któż mi ją powróci?
— Unkas będzie starał się o to, — odpowiedział młody Indyanin równie skromnie jak z zapałem.
Obietnica ta i głos jakim wymówiona była, nieuczyniły żadnego wrażenia na nieszczęśliwym ojcu. Nie słysząc prawie słów Unkasa, chwycił cząstkę ubioru. Kory i ściskając ją w drżącem ręku, wodził wzrok błędny po przyległych krzakach, jak gdyby spodziewał się że one wrócą mu córkę, albo lękał się ujrzeć między niemiskrwawionych zwłok jej tylko.
— Nie widać tu trupów, — rzecze Hejward przez bojaźń przytłumionym i jakby podziemnym głosem; — zdaje się ze burza nie szła w tę stronę.
— To rzecz widoczna i jaśniejsza niż niebo teraz, — odezwał się Sokole Oko z nie-