Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/520

Ta strona została przepisana.

Ledwo upłynęło kilka minut, dwaj Indyanie zatrzymali się znowu nad jakimś śladem postrzelonym na ziemi. Ojciec i syn rozmawiali głośno, to zwracając oczy na przedmiot żwawych ich rozprawiań, to z widocznym wyrazem zadowolenia poglądając jeden na drugiego.
— Pewno znaleźli nóżkę malutką! — zawołał Sokole Oko i zapominając o przyjętym na się wydziale śledzenia, pobiegł do nich. — Co tuj macie? Jakto! byłażby to zasadzka? Eh nie! Przysięgam na najlepszą strzelbę jaka jest w tych krajach, wszakto znowu te konie, co po dwie nogi z jednej strony stawiają razem! Teraz już żadnej tajemnicy nie masz; rzecz tak jasna jak gwiazda północna o dwónastej wieczorem. Pojechali konno. Oto i sosna gdzie konie przywiązane były: ziemia wydeptana w koło; a ot i wielka ścieszka idąca na północ ku granicom Kanady.