Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/529

Ta strona została przepisana.

— Zapewne, zapewne. Ach! Sadziłem że znowu ten szmer; ale to może zaszelestały liście tej brzozy.
— Co do mnie, — mówił dalej Sokole Oko od niechcenia zwróciwszy na chwilę głowę w stronę, gdzie mu Hejward ukazywał palcem; — ja sadzę ze raj musi bydź siedliskiem roskoszy, a zatem każdy będzie miał w nim to, co najlepiej lubi. Jeżeli tak, tedy mniemanie czerwonych niebardzo zdaje mi się dalekie od prawdy: podług wszystkich swoich podań spodziewają sie oni tam lasów pełnych zwierzyny; a co się tyczy tego, jak ja uważam, nie wstyd byłoby i człowiekowi białemu, który ani kropli krwi zmieszanej nie ma, przepędzać sobie czas na....
— A co! słyszysz teraz?
— Słyszę, słyszę; czy zeru jest dosyć, czy mało, wilki zawsze prowadzą wojnę. Gdyby to za światła i wolnym czasem, chodziłoby tylko o to, którego skórę wybrać.