Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/53

Ta strona została przepisana.

go względu rozśmiała się głośno; nawet w czarnych i posępnych oczach Kory zajaśniała wrodzona jej lecz przytłumiona wesołość.
— Czy szukasz tu kogo? — zapytał Hejward nieznajomego, kiedy ten zbliżywszy się zaczął wstrzymywać rozpędzoną klacz swoję. — Spodziewam się ze nie przynosisz złej nowiny.
— Tak jest zapewne, — odpowiedział zapytany, trójkątnym kapeluszem swoim nawiewając jak wachlarzem ciche powietrze lasów i trzymając słuchaczów w niepewności, na które pytanie majora służyła ta odpowiedź.
— Tak jest, zapewne, szukam, — dodał potem ochłodziwszy twarz nieco i wytchnąwszy z zadyszania. — Dowiedziałem się, że Państwo jedziecie do Wiliam-Henryka, a ponieważ i ja tam jadę, chciałem więc pomnożeniem towarzystwa zrobić przyjemność równie dla Państwa jak dla siebie.