Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/553

Ta strona została przepisana.

wał się tak pieszczony, że go za niewieści wziąść można było. Ojciec z przyjemnością poglądając na pełne wdzięku i prawie dziecinne ruchy syna, uśmiechał się za każdą jego odpowiedzią. Tkliwy wpływ tak naturalnego uczucia spędził z twarzy Szyngaszguka wszelki ślad okrócieństwa i zdawało się że obraz śmierci na jego piersiach był raczej wymalowany dla żartu, niżeli dla straszliwej nieprzyjaciołom zapowiedzi.
Kiedy wśrzód tych miłych uciech przeleciała godzina, Sagamor oświadczył chęć wypoczynku i uwinąwszy głowę w płachtę pokrywającą jego plecy wyciągnął się na ziemi. Odtąd Unkas strzegąc się najmniejszego szelestu, zgarnął węgle żeby ogrzewały nogi ojca i poszedł szukać w rozwalinach legowiska dla siebie.
Ufność w bezpieczeństwo, jaką okazywali ludzie dzikiego sposobu życia, uspokoiła obawę Hejwarda. Nieociagał się więc