Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/556

Ta strona została przepisana.

razy języka różne w każdym kraju; ale nieodzywajcie się ani słowa; bo rzadko glos białego umie zachować ton przyzwoity w lasach, jak tego już dowiódł naprzykład, ten poczwara śpiewak. Proszę iść za mną, — rzekł potém zmierzając ku rozwalinom wału: — zstąpmy tędy do rowu; tylko ostrożnie, żeby nie trącać kamieni i gruzów.
Dwaj towarzysze starali się zachować podług tych zaleceń, chociaż przyczyna tak nadzwyczajnej ostrożności dla jednego z nich była tajemnicą. Rów ze trzech, stron opasujący twierdzę, w wielu miejscach zarzucony zwaliskami budowli i murów, stawił ciężkie do przebycia zawady; jednak przy cierpliwości i odwadze potrafili zdążyć za przewodnikiem i wkrótce szli na piasczysty brzeg Horykanu.
— No, otoż tym śladem chyba kto za pomocą węchu nas dojdzie, — rzekł strzelec z zadowoleniem poglądajac na odbytą drogę — po trawie niebezpieczno iść ucieka-