Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/562

Ta strona została przepisana.

ka w milczeniu wiele mil niosła ich po wodzie.
Dzień zaczynał już świtać kiedy przypływali do miejsa, gdzie niezliczone mnóstwo wysep, po większej części lasem zarosłych, pokrywa Horykan. Właśnie tędy Montkalm odpływał z wojskiem i mógł zostawić część Indyan, bądź dla przykrycia tylnej straży, bądź dla zebrania rozpierzchnionych. Zbliżali się więc tutaj; w najgłębszém milczeniu i ze wszelką zwyczajną sobie ostrożnością.
Szyngaszguk porzucił wiosło, strzelec wziął je i wspólnie z Unkasem kierował czółno w zakrętach między drobnemi wysepkami, na których lada moment mógł pokazać się nieprzyjaciel ukryty. Tymczasem oczy Mohikana bezprzestanku toczyły się od wyspy do wyspy, od krzaka do krzaku; zdawało się nawet, ze wzrok jego chciał zalecieć na wierchołki gór nadbrzeznych i przeniknąć głąb lasów.