Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/581

Ta strona została przepisana.

niebezpieczeństwa, jakie grozą nam teraz. Łotry, zdaje się że tylko myślą o wieczerzy; ale niech słońce zajdzie, zaraz ruszą w trop za nami jak najlepsze gończe. Trzeba skluczyć przed nimi; inaczej wyprawa nasza w łeb weźmie, a Lis Chytry ujdzie szczęśliwie. Jezioro pomaga czasami, szczególniej kiedy chodzi o to żeby zwierza ostąpić, — dodał strzelec oglądając się z niespokojnością niejakąś; — ale prócz ryb nie może ukryć nikogo. Bóg święty wie, w coby się kraj obrócił, gdyby osady białych rozciągnęły się za dwie rzeki. Polowanie i wojna straciłyby cały swój powab.
— Prawda, prawda; ale bez koniecznej potrzeby nieopóźniajmy się ani chwili.
— Nie bardzo mi się podoba ten dyni, co tam wznosi się powoli nad skałą, widzisz pan, dalej za łódką. Ręczę że nie nasze tylko oczy widzą go i wiedzą, co