Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/591

Ta strona została przepisana.

podawały zręczność. Lecz nie tacy ludzie szli za nim, żeby podobne pozory mogły ich złudzić, a jeżeli czasami i trafiało się im zboczyć, wnet postrzegli pomyłkę i nigdy wiele drogi nie uszli napróżno.
Pod wieczór przeprawili się przez Skarun i zmierzali dalej ku słońcu zniżonemu już do ziemi. Przebywszy wazką dolinę skropioną małym strumykiem znaleźli miejsce, gdzie widocznie Lis popasy wał ze swoimi niewolnikami. Niedopalone drewna leżały na wysmalinie wielkiego ogniska; niedaleko walały się jeszcze resztki daniela; koło dwóch drzew trawa pościnana nizko, pokazywała ze konie były tu przywiązane. Hejward postrzegłszy pod gałęźmi bujnego krzaku darń ugniecioną z lekka, wlepił w nie oczy z uczuciem, wyobrażając sobie ze Alina i Kora szukały tu wypoczynku. Lecz chociaż pełna było śladów i końskich i ludzkich, te o-