Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/606

Ta strona została przepisana.

mógł dostrzedz ani rodzaju ani zamiaru ich zatrudnienia.
Zatrwożony tym podejrzanym i niepojętym obrotem, chciał przywołać towarzyszów i możeby już sprobował naśladować głos kruka, gdyby mu nie przeszkodził jakiś szelest w krzakach. Zwróciwszy nagle głowę w tę stronę postrzegł Indyanina i ze drżeniem cofnął się mimowolnie. Zamiast jednak krakania, które pewno źle naśladowane, mogłoby prędzej ściągnąć niebezpieczeństwo niż pomoc, utaił się za krzakiem i nieporuszony, pilnie uważał kroki niespodziewanego przychodnia.
Chwila uwagi zapewniła go że nie był postrzeżony. Indyanin podobnie jak on sam pierwej, zdawał się cały zajęty przypatrywaniem się chatkom z okrągłemi dachami i ich mieszkańcom. Pod maską dziwacznego malowidła, nie można było rozpoznać wyrazu jego twarzy; bardziej jednak dawała się w niej widzieć melancholia jakaś,