Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/639

Ta strona została przepisana.

zadrgał na jej niebezpieczeństwo i zapomniał o własném. Pełen nowego zapału, ośmielając Dawida słowami i przykładem, ruszył naprzód pewnym i lekkim krokiem młodości i odwagi.
Okrążywszy staw bobrowy niemal do połowy drugiej jego strony, wzięli się w bok od brzegu, wstąpili na niewielką wyżyny i z pół godziny idąc wzniosłą płaszczyzną, ujrzeli drugi przestwor w lesie, podobnież strumykiem przecięty, i podobnież jak się zdawało zamieszkany niegdyś przez bobrów; lecz porzucony zapewne dla tego, ze zmyślne te stworzenia, niedaleką dolinę osądziły za dogodniejsze siedlisko. Uczucie bardzo naturalne było powodem, iż Dunkan przed opuszczeniem gęszczy lasu zatrzymał się na chwilę, jak len co mając pokonywać trudną zawadę, nim uczyni pierwszy zamach, siara się zebrać wszystkie swoje siły. Krótki ten przeciąg czasu dostarczył mu niektórych postrzeżeń,