Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/648

Ta strona została przepisana.

kłody drzewa, które służyły za podpory tej prawie chwiejącej się budowie. Trzech lub czterech najstarszych i najznamienitszych wojowników, podług ich zwyczaju, usiadło nieco na przedzie całego grona.
Jdna tylko pochodnia oświecała tę izbę, a jej blask czerwonawy kolejno odbijał się na twarzach zgromadzonych Indyan, wedle tego jak ciąg powietrza w tę lub ową stronę płomień jej naginał. Dunkan w tymże kierunku wodząc oczyma, chciał wyczytać jakiego przyjęcia mógł się spodziewać; lecz przenikliwość jego nie zdolna była mierzyć się z chytrością dzikich, wpośrzód których się znajdował.
Wodzowie siedzący przed nim, zaledwo rzucili wzrok na niego i spuściwszy oczy ku ziemi przybrali postawy, które równie mogły wyrażać poszanowanie jak nieufność. Dalsi, ukryci w cieniu mniej mieli się na baczności i Hejward nieraz przejął ich ciekawe i badawcze spojrzenia;