Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/659

Ta strona została przepisana.

pierwszego, a chociaż ostrożność nie radziła mu okazywać najmniejszego znaku tych uczuć, mimowolnie zwracał na niego oczy, śledził każde jego poruszenie, i widząc równie silną jak wysmukłą budowę młodzieńca, starał się wmówić w siebie, że jeżeli tylko człowiek wspierany dzielną odwagą, może ujść niebezpieczeństw tak wielkich, to pewno nieszczęśliwy więzień którego, jak się domysłał, miano zmusić do biegu pomiędzy dwa rzędy zapaleńców uzbrojonych na jego życie, obronną ręką wyjdzie z tego przegonu.
Nieznacznie zbliżył się bardziej do Huronów i z niespokojności o los młodego jeńca ledwo mógł oddychać.
W tém jeden głos tylko dał hasło okrótnych wyścigów: głębokie milczenie panowało przed nim, a po nim podniosły się tak piekielne wycia jakich jeszcze Hejward nigdy niesłyszał. Jeden z nieszczęśliwych męczenników stał bez ruchu: drugi na-