Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/674

Ta strona została przepisana.

ła znowu. Huronowie stojący za plecami naczelników, wspinali się na palcach żeby zaspokoić swą ciekawość: sam nawet przestępca ochłonąwszy ze wstydu, na chwilę podniosł głowę i usiłował z oczu sędziów wyczytać, jakiego miał spodziewać się losu. Nakoniec stary wóda, o którym mówiliśmy już tyle razy, powstał z miejsca, przeszedł mimo Unkasa, zbliżył się do samotnego Hurona i stanął przed nim poważnie.
W tém stara niewiasta, co pierwej urągała się z Mohikana, wystąpiła na śrzodek izby, wzięła w rękę jedynę pochodnię oświecającą całą chatę i zaczęła dziwaczny taniec, mrucząc pod nosem słowa, podobne do zaklinania duchów. Nikt jej nieprzywoływał, lecz nikt też nie myślał, jej oddalać.
Przystąpiwszy naprzód do Unkasa, postawiła przed nim pochodnię w ten sposób, aby mogła wyraźnie widzieć najmniej-