Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/682

Ta strona została przepisana.

niła go bardziej podobnym do pięknego posągu, niżeli do żyjącej istoty.
Hejward mając przed oczyma świeży przykład okrócieństwa narodu, w którego ręce oddał się dobrowolnie, lękał się nawet żeby nie zdradzić siebie przez zbyteczne okazywanie ufności i dla tego wolałby milczeć niż bydź wprowadzonym w rozmowę. Lecz jak na przekor roztropnym jego życzeniom, wszyscy obecni inaczej byli usposobieni. Zaledwo przepędził kilka minut w nieco przyćmionym kącie, gdzie przez ostróżność obrał sobie miejsce, stary wódz jeden siedzący przy nim, przemówił do niego po francuzku:
— Mój ojciec kanadyjski nie zapomina o swoich dzieciach i ja dziękuję mu za to. Zły duch mieszka w żonie jednego z młodych wojowników moich. Uczony cudzoziemiec czy nie potrafi go wygnać?
Hejward umiał trochę kuglarstw, jakich używają szarlatani indyjscy, kiedy kto z ich