Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/690

Ta strona została przepisana.

razem dzikiej radości zawołał głośno:
— Jeleń Rączy! Usłyszawszy to straszne i dobrze znajome imie, wojownicy zerwali się szybko i zadziwienie przemogło na chwilę stoicką spokojność Indyan. Wszystkie usta jednym głosem wykrzyknęły nienawistne i czczone przezwisko; kobiety i dzieci skupione u drzwi, powtórzyły je jak echo; krzyki i wołania poleciały aż do najodleglejszych mieszkań i nie było nikogo ktoby z nich nie wybiegł i przeciągłe wycie rozległo się wszędy.
Tymczasem wodzowie jakby wstydząc się wzruszenia którem się unieśli, znowu zajęli swoje miejsca i siedzieli cicho; lecz wszystkich oczy wlepione w więźnia ciekawie przypatrywały się nieprzyjacielowi, którego waleczność tylu wojownikom ich narodu przyniosła zgubę.
Unkas widział w tém swój tryumf i nasycał się nim nie okazując tego inaczej, jak